MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 25 stycznia 2010

tyle tego

Turkuć śpi/marznie (mam jednak nadzieję, że to drugie nie) na balkonie. to jedyne miejsce, gdzie chce spać w ciągu dnia, jeśli nie idziemy na spacer (patrz: mrozy). naprawdę. owinięta w 4 kocyki i ciepły kombinezon, śpi jak... niemowlę. no właśnie. to nieco nietrafione porównanie. nie wszystkie dzieci są 'podręcznikowe' - tzn.jedzą i śpią. moje Maleństwo takie nie jest. no - nie zawsze. a więc korzystam z pewnych trick'ów i nie mam wyrzutów sumienia. jest zdrowa i pięknie sobie rośnie - po co to zmieniać?
nie zważając na temperaturę - w takim klimacie żyjemy - pobiegłam po drobiazgi dla Wiewióra. hmmm, biegłam to określenie eufemistyczne, gdyż nie wszyscy odśnieżają chodniki. cóż. nie każdy się przecież wywróci i połamie na czymś takim, więc może się uda? (staram się myśleć, jak właściciel posesji). tyle, że wyjść z wózkiem dziecięcym to już jest trudniej, gdyż zwykły spacer zamienia się w jazdę po muldach (sport ekstremalny, jakby na sprawę nie spojrzeć) lub bobsleje w wersji 'city'.
przeglądam zdjęcia z lata.... i pomyśleć, że piłeczka, którą nosiłam ze sobą 9 m-cy jest już z nami prawie 3 m-ce jako samodzielna Istota.
myślami jestem gdzieś w okolicach maja...czyli jednak Moscow city....a jeszcze na razie mróz maluje policzki na czerwono - prawdziwa ze mnie Krakowianka.

Brak komentarzy: