MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 14 maja 2012

Grew up mad and antisocial

Rosjanie uwielbiają wszelkiej maści koncerty i eventy (brakuje mi polskiego odpowiednika, wiem, ale językowo dziczeję tu na obczyźnie okrutnie).
każdy powód jest dobry i wart świętowania. co jakiś czas w naszym parku takie cuś jest organizowane, a wtedy dorośli i dzieci bawią się w rytm tutejszego disco-polo i konsumują bezpłatnie słodki poczęstunek. w sumie sama idea wspólnej zabawy jest bardzo dobra. i mimo, że przeważnie jakoś bez szału podchodzę do tematu, tym razem wzięłam w nim czynny udział. trochę z zimna (w Mordorze mamy kolejny nawrót listopada), a trochę z przymusu: za uczestnictwo w konkursie każde dziecko dostawało pluszową krowę. a Wiewiór nie chciał być gorszy i tupiąc domagał się żółtej Krasuli. mus to mus. obiekt wiewiórczych westchnień wręczono nam po serii rzutów piłką przez obręcz (Wredny + ja) i odtańczeniu kaczuszek (ja!!!!!). lepiej nie pytać - znienawidzony szlagier polskich wesel dopadł mnie i tutaj.
i wtedy właśnie - między kwa-kwa-kwa-kwa - w mojej głowie zrodził się iście szatański plan: czas najwyższy 'sprzedać' im 'Szaloną'!!!!!!!!!!!!!! w krajobraz wpisze się idealnie.

Brak komentarzy: