MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 19 maja 2012

Don't speak don't speak don't speak

dziś u nas dzień ojca, czyli tatusiowe spacerują z dziećmi. w końcu jest sobota i można liczyć chociaż na taką pomoc ze strony Drugich Połówek.
Wiewiórowi udało się Mishę wyciągnąć do ZOO i dobrze, bo jedyne, o czym teraz marzę i czego mi potrzeba to cisza i spokój.
po wczorajszej operacji gardła nie mogę jeść, przełykać, ale co gorsza - nie mogę mówić!!! ja!!!! to jakiś koszmar ... i tylko Misha w siódmym niebie, bo nikt mu nie truje i nie domaga się zrobienia tego, czy tego. Wredny raczej grzeczny, ale co jakiś czas - w swoim stylu - przypomina sobie, że można by mamę nieco pofatygować i wpada do sypialni z dzikim wrzaskiem.
plan pierwotny i optymistyczny zakłada, że gdzieś tak po 4-5 dniach wszystko wróci do normy. no dobra, cóż mogę zrobić, czekam. ale jakoś tak średnio mi się widzi tak ekspresowy powrót na łono jedząco-mówiącej części ludności. niby gardło nie serce, czy noga, ale potraktowane laserem też potrafi się dać we znaki. i lepiej mieć je w formie, niż przypalone.

Brak komentarzy: