MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 26 marca 2011

just my type

wczoraj znów zaszalałam w moim ulubionym szmateksie. udało mi się nawet kupić Wiewiórowi śliczną kurteczkę - muchomorka. no dobra - zamiast czerwieni jest czerń, ale nie czepiajmy się szczegółów. taki muchomorek szatan ;>. niestety zamiast słońca pojawił się śnieg (!!!!???!!!) i musiałam odłożyć nowe nabytki do szafy i wepchnąć Wrednego do wyraźnie już ciasnawej zimowej kurtki. urosło się nam ostatnio.

na szafce powoli powiększa się kupka (kupa?) rzeczy, które w piątek powinny się znaleźć w walizce. jeśli tempo dokładania się nie zmieni, to mam wizję siebie upychającej wszystko kolanami i ... siedzeniem.
co właśnie mi przypomniało, jak Anusiak pakował się w D-pils do domu - siadłyśmy obie na walizkę, żeby się domknęła i wtedy na olśniło, że na jej dnie jest ... laptop. nigdy się tak nie uśmiałam, jak wtedy. stare, dobre czasy Erasmusa.

Brak komentarzy: