MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 24 listopada 2010

madMAN

znów mam te dni, kiedy wszystko- dosłownie wszystko - doprowadza mnie do szału. a jako, że prawie cały czas jestem sama z Wiewiórem, to najczęściej dostaje się jemu. są takie momenty, kiedy przypominam stare prześcieradło - drę się bez przerwy, a moje i tak znikome pokłady cierpliwości nieuchronnie się wyczerpują.
najgorsze jest to, że Aleksa dostała jakiejś koszmarnej alergii pokarmowej na tutejsze wszystko. ręce z majtkami opadają - już nie wiem, co jej dawać do jedzenia, bo pupsko ma czerwone jak pawian. spodziewałam się każdej reakcji na wyjazd: bezsenności itd, ale nie takiej.

później:
dla odmiany zamiast śniegu -deszcz, a raczej ulewa. czy tu w ogóle bywa dobra pogoda? tak - dla bogaczy...

Brak komentarzy: