MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 23 kwietnia 2010

миллион алых роз

będąc pod wrażeniem feerii barw za oknem, opowiedziałam Ol'owi o wiośnie. uśmiechała się, więc mam nadzieję, że zrozumiała.
bardzo się ciekawska zrobiła - wszystko musi zobaczyć, dotknąć i ...wsadzić do buzi. taki etap. złości się, kiedy musi poleżeć sama i uspokaja się tylko na rękach. a jest już co nosić - prawie 8 kg żywej wagi. ewentualnie łaskawie pozwoli się posadzić i piszczy wtedy radośnie.
małe dziecko jest lepsze, niż rybki: można na nie patrzeć godzinami i się nie znudzić. jak wszystko jest dla niego nowe, ciekawe, jak się uczy podstawowych czynności... jak pluje na odległość zupką, oblizuje się i mlaska jedząc deserki ze słoiczka. jak łapie się za stopy próbując je wsadzić do dzioba. ale najpiękniejsze są chwile, kiedy mnie zauważa i radośnie się śmieje od ucha do ucha. w takich momentach człowiek myśli "chwilo- trwaj wiecznie!".
jak to dobrze jest mieć takiego Turkucia i wiedzieć, że to właśnie jest życie, real. i puszczać mimo uszu głupoty wygadywane przez polityków i publicystów, ich 'mity' i inne kity.

Brak komentarzy: