patrząc za okno zaczynam tracić nadzieję, że kiedyś nastąpi tu wiosna. białe okruszki (hmmm... używam epitetu stałego, gdyż do rzeczywistego ich koloru biel ma się nijak) tańczą w powietrzu od 2 dni. dziś naprawdę zaczęłam żałować, że zostawiłam w KRK moje Emu - na spacerze przemarzły mi do kości cztery litery. zastanawiam się też po cichu, gdzie był mój mózg, kiedy pakowałam walizkę i upychałam w nią tony letnich szmatek.
Wiewiór za to coraz lepiej się bawi z innymi dziećmi i nawet zaczyna się szarogęsić. wszystko chce miec odrazu i do tego w tym samym momencie - brakuje rąk? nie szkodzi! można wziąć do łapki po kila sztuk i uciekać przed innymi chętnymi do zabawy. a jak nie uda się tak czy siak, puszcza swoimi oczyskami błagalne spojrzenie a'la Kot ze Shreka i ... ma co chciała. wszyscy rodzice kapitulują i mówią 'daj dziewczynce _____ . no daj!'. eh - jakie małe, takie sprytne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz