MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

when the weather outside is frightful

patrząc za okno zaczynam tracić nadzieję, że kiedyś nastąpi tu wiosna. białe okruszki (hmmm... używam epitetu stałego, gdyż do rzeczywistego ich koloru biel ma się nijak) tańczą w powietrzu od 2 dni. dziś naprawdę zaczęłam żałować, że zostawiłam w KRK moje Emu - na spacerze przemarzły mi do kości cztery litery. zastanawiam się też po cichu, gdzie był mój mózg, kiedy pakowałam walizkę i upychałam w nią tony letnich szmatek.
Wiewiór za to coraz lepiej się bawi z innymi dziećmi i nawet zaczyna się szarogęsić. wszystko chce miec odrazu i do tego w tym samym momencie - brakuje rąk? nie szkodzi! można wziąć do łapki po kila sztuk i uciekać przed innymi chętnymi do zabawy. a jak nie uda się tak czy siak, puszcza swoimi oczyskami błagalne spojrzenie a'la Kot ze Shreka i ... ma co chciała. wszyscy rodzice kapitulują i mówią 'daj dziewczynce _____ . no daj!'. eh - jakie małe, takie sprytne.

Brak komentarzy: