MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 3 kwietnia 2012

Now you're just somebody that I used to know

w Mordorze zima.
oczywista oczywistość.
pomysł na wieczorny lot sam w sobie nie jest zły. nie trzeba za długo czekać na przesiadkę i Wiewiór nas nie zagryzie na amen. gorzej, że - chyba z nadmiaru wrażeń - biedny Wredny dostaje gorączki i aż żal na niego patrzeć.
lądujemy przy silnym wietrze na zaśnieżonym lotnisku. nie da się ukryć, że przylecieliśmy na wschód. zmęczeni i ledwo żywi padamy gdzieś koło 3 nad ranem. następnego dnia nie jestem w stanie otworzyć oczu. rozleniwiłam się i 5 godzin czasu nie już mi nie wystarcza do wyspania się. po śniadaniu pędzimy do lekarza, bo do temperatury dołącza wysypka. zachciało mi się prać wiewiórcze ubranka w proszku dla dorosłych!!! zdecydowanie nie polecam i przestrzegam przed tego typu zakusami. ale ruch w interesie musi być.
a teraz susząc buty i kombinezon czekam na wiosnę. tubylcy twierdzą, że powinna przyjść po 15'tym. świetnie. oby kwietnia.

Brak komentarzy: