MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

I know that he loves me cause it's obvious

nadeszła wiekopomna chwila: Wiewiór - z braku przedszkola - poszedł na zajęcia.
chyba jestem hipokrytką, bo jeszcze jakiś czas temu uważałam to za zbędny nonsens dla znudzonych dziećmi mam. ostatnio jednak zmieniłam zdanie, gdyż dopadła nas proza życia.
W Domu 1 nigdy nie jestem jedynym opiekunem, bo są Mama, Babcia, czasem Wujek Jaja i nigdy Wiewiór nie jest sam na sam ze mną non stop. W Moskwie same jesteśmy jakieś 16 h na dobę i mamy czasem siebie dość. nawet, jeśli często i dużo spacerujemy, bawimy się na placu zabaw, czy odwiedzamy znajomych.
nie sądziłam, że będzie mi z tym źle, ale jednak: już nie wystarczam Wrednemu. owszem, 'mama' jest najważniejsza, ale już nie niezastąpiona. moja nieśmiała Wiewióra coraz chętniej chce się bawić z dziećmi i robić to, co one razem z nimi. kiedy mówię jej 'chodź już, idziemy', macha mi ręką i mówi: 'papa!'. tak... mam sobie pójść. oczywiście nie za daleko, ale jednak.
dziwne. czekałam na taki moment, jak na zbawienie, a teraz ...

Brak komentarzy: