MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 10 marca 2012

This is a man's world

zawsze, kiedy ma przyjechać Misha, cieszę się, że wreszcie będę mieć czas dla siebie. i z teorii to byłoby na tyle, bo w praktyce czasu jest nawet mniej, niż zwykle.
czasem (sic!) tak sobie myślę, że gdybym nagle zeszła z tego padołu (puk puk), lub w wersji mniej drastycznej, po prostu straciła chwilowo kontakt z bazą, to mój mąż za Chiny ludowe nie wiedziałby co i kiedy z Wiewiórem robić, jak i czym go karmić itd. a dziecię ma już dwa lata z hakiem.
ciągle słyszę 'po co to/tamto/siamto robisz?', 'odpuść sobie', albo 'jak raz nie zrobisz, świat się nie zawali'. jasne, że nie. tyle, że ja tam lubię, jak dziecko ma wikt z opierunkiem, wytarte śpiki i plan dnia.
ale może ja się zwyczajnie czepiam? może nie ma nic złego w innym, mniej uporządkowanym podejściu do rzeczywistości? nie od dziś przecież wiadomo, że kobiety i mężczyźni patrząc na to samo widzą zupełnie inne rzeczy.
hmmmm...
ja - nie zauważyłeś, że Aleksandra ma lewy but na prawej nodze, a prawy na lewej?
Misha - no właśnie jakoś tak dziwnie utykała na tym spacerze...

3 komentarze:

valerie pisze...

Ja jam jestem bardzo roztrzepana, ale podejrzewam, że nie pomyliłabym lewego buta z prawym. Tylko raz wyszłam z domu w dwóch różnych butach (dwa trampki, tylko jeden niebieski, a drugi bordowo-pomarańczowo-różowy).

kasia.eire pisze...

Masz absolutną rację, nie raz powtarzam, że dziecko, które ma wszystko poukładane, wie co może, czego nie, plan dnia i jest właściwie zaopiekowane, jest szczęśliwe, rośnie mądre, bez fochów i każdy rok przynosi dowód na to, że to się sprawdza. Matka musi być jak świetnie działająca firma, nie ma to tamto. Natury ojca już nie zmienisz, za stary, ale możesz go namówić, żeby respektował twój model wychowania

Masha pisze...

pozwolę sobie kiedyś 'pożyczyć' tekst o matce- firmie - strzał w 10!!!