MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 3 września 2013

I don't have no time for no monkeybusiness

po raz pierwszy od jakichś stu lat (takie mam wrażenie) słyszę CISZĘ. błogą i omamiającą CISZĘ.
żadnego: 'Mamo!, Mam!, Maaaaaaaaamaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! żadnych 'daj/zrób/pomóż/nie umiem!!!'.  przyczyna może być tylko jedna: nieodwracalnie nadszedł wrzesień.
Wiewiór wspaniałomyślnie postanowił jednak iść do przedszkola bez strajków. jedynym problemem póki co, jest wstawanie o barbarzyńskiej 7 rano. brrrr!!! i chyba my z Mishą mamy z tym większy kłopot, niż Wredny. zapanowanie nad porannym chaosem bez kubka kawy, jest dla mnie niemożliwe, a czasu starcza co najwyżej na szybkie śniadanie, mycie zębów, czary-mary z fryzurą, buzi i krzyżyk na drogę. tak to jest, kiedy nie dostaje się najbliższego przedszkola. dobrze, że to tatuś odprowadza Paskudnika: potem i tak musi się udać do pracy. ja zabieram po obiedzie. taki jest plan.
Boshe!! co się robi, jak się odrobi te wszystkie kretyńskie domowe prace typu mycie, prasowanie itd? że niby leży i kwiczy z radości? :)
dobra, nieważne.


KONTEMPLUJĘ CISZĘ!!!!

NIE PRZESZKADZAĆ!!!!

Brak komentarzy: