MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 21 lutego 2012

With tangerine trees and marmalade skies

ja chyba nie lubię niemowląt. chyba na pewno. a raczej na 100%. z każdym dniem coraz bardziej się cieszę z towarzystwa Wiewióra i jego postępów.
jedyne, z czym ostatnio są zgrzyty, to obecna gadatliwość Wrednego. aaaaaaaaa!!!! od rana do nocy - kiedy aktualnie nie śpi, bo nawet pełne usta jej nie przeszkadzają - cały czas nadaje. rano budzi mnie donośne 'mama', które towarzyszy mi nieustannie aż do wieczora. w ciągu dnia mam czasem wrażenie, że od nadmiaru dźwięków pęknie mi głowa. a że mój model nie powtarza, a sam dojrzewa do mówienia, efekty prób są różne. spryciara radzi sobie jak może, a jak nie może, pokazuje palcem na buzię, co ma oznaczać: 'nie mogę mówić, bo idą mi zęby'. na ten moment w języku wiewiórczym dominuje leksyka polska. ale kiedy polski wariant jest za trudny, Aleksandra przestawia się na mówienie po rosyjsku. zasada jest jedna: gdzie krócej, tam lepiej. ogólnie mówiąc cud, mód i orzeszki. no boki zrywać.

Brak komentarzy: