MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 9 lutego 2012

Listen to the same [sad] song Playing on repeat

niby nic nowego, ale jednak codziennie stwierdzam, że nic w przyrodzie nie ginie. a już na pewno nie geny.
na pierwszy rzut oka Wiewiór to mała kopia Mishy - włosy, oczyska jak pięciozłotówki, karnacja... już nawet się przyzwyczaiłam do tekstów typu: 'jakie piękne dziecko!!! to pewnie po Tatusiu!!'. na początku było mi nieswojo (patrz: przykro), ale teraz podchodzę do zagadnienia na luzie. trzeba mieć do siebie dystans, a ja nigdy nie miałam się za piękność. czasem jednak mam ochotę wystrzelić czymś w stylu 'nie, po listonoszu', ale nie wszyscy znają się na żartach.
niezaprzeczalnie jednak charakterek Wredny - nomen omen - ma po mnie. bez dwóch zdań na węch rozpoznam tę francowatość. to po mamusi. i żeby nie było - widzę też oczywiście inne podobieństwa do rodziny z mojej strony. np. apetyt. Wiewiór jest głodny zawsze i wszędzie. jak nie chce jeść, wpadam w popłoch, bo niechybnie mi się rozchoruje. to jako żywo przypomina mi mojego brata, który ledwie chodził, ale cały czas kręcił się wokół stołu i mówił 'papu papu papu!!!'. na wakacjach wtórowała mu nasza kuzynka z USA swoim 'eat!!! eat!! more!! more!!'. teraz Wiewiór dopełnia obraz swoim rosyjskim 'niam niam niam' i nic się przed nim nie uchowa.
prognozy są więc optymistyczne: z głodu nie pomrzemy.

Brak komentarzy: