MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 21 października 2011

To the moon and back

nasz Neil Armstrong :)

termometr nie kłamie - zimnooooo!!! niektórzy zapadają z tej okazji w sen zimowy, inni kupują ciepłe swetry i galoty, a ja powiększam swoje i tak niemałe zapasy sadła w okolicach tyłka i bioder.
tak, tak - przyznaję bez bicia. jestem uzależniona nie tylko od kupowaniu Wiewiórowi szmat, ale też od konsumpcji słodyczy. nieważne - czekolada, ciastka, ciasta, batony itd, itp. jedyne, czego się nie tknę, to pączki. a reszta jak najbardziej, w dowolnej ilości. sama nie wiem, jak to się dzieje, że mieszczę się jeszcze w stare ciuchy i przeciskam bez problemu przez drzwi do windy. jedynym logicznym wyjaśnieniem jest Wredny, jako czynnik stale absorbujący i domagający się uwagi. czasem wydaje mi się, że gdyby ktoś pokusił się o policzenie ilości kilometrów, jakie dziennie 'robię', to spokojnie wyszłaby odległość do Księżyca i z powrotem. normalnie kosmos!

Brak komentarzy: