MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 6 października 2011

Groundhog Day, czyli Świstak pełną gębą

tak jakoś ostatnio wychodzi, że czwartek to u nas dzień załatwień. lekarze, zakupy, wyjazdy 'papierowe' itd, itp.
dziś przyszła kolej na kolędowanie pod Ambasadą Polandu. tym razem poszło nam szybciej - wiedzieliśmy gdzie się NIE pchać i czego NIE oczekiwać. no i zabraliśmy ze sobą paczkę ukochanych ciasteczek Wiewióra. przynajmniej jemu się nie dłużył czas.
niestety nie mogę powiedzieć, że ogólne warunki oczekiwania uległy zmianie na plus... nie ma ani wody do picia, ani ubikacji dla petentów, a czeka się czasem dwie godziny. eh!!! w skrócie można byłoby to określić jako 'ćwiczenie zamków o suchym pysku'. WSTYD!!!
a w niedzielę idę głosować. Mama mnie wczoraj nie na żarty przestraszyła mówiąc, że PiS depcze po piętach Platformie. nie, żeby była fanką PO, ale słabo mi się robi na myśl o Jarku. jak by się nie starał, do mnie nie przemawia i mam coraz silniejsze wrażenie, że PiS to sekta, a nie partia. tak - my zagranicą głosujemy na listę Warszawską. fajnie - przynajmniej tak się człowiek otrze o stolyce. a tam - wiadomo - cooltura, ogłada, Wiejska i te sprawy.

Brak komentarzy: