MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 31 lipca 2010

finito

prawie w ogóle nie piszę. jest zbyt gorąco, lub zbyt zimno.... chyba, że po prostu nie ma o czym pisać?
a tyle się dzieje. tzw.codzienność. w międzyczasie zdążyłam 'zaliczyć' pierwszą gorączkę Ol'a, swoją anginę, totalny rozpad super-wózka i tuzin innych, mniej lub bardziej ważnych wydarzeń. tak ważnych, że już nie pamiętam jakich. жизнь.
palce coraz wolniej biegają po klawiaturze. oduczyłam się szybko pisać. za to potrafię zrobić tysiąc rzeczy jednocześnie: przewijać jedząc i gadając przez telefon (don't ask me how) itd. ja się nie chwalę. zastanawiam się tylko. na głos. publicznie.
a dziś dodatkowo mam ochotę wszystkich pozabijać i wszystko mnie denerwuje. bez kija nie podchodź... ciekawe, jaki wpływ ma na to konieczność przejścia na dietę...? ale najpierw wyjem czekoladę z muesli.

Brak komentarzy: