MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 3 lipca 2010

every step you take

od piątku znów mam męża. fajnie, bo przynajmniej mogę złapać oddech... i przypomnieć sobie, jak to jest. znaczy być kobietą.
i nawet dałam się wyciągnąć na noc poza domem, choć cały czas walczyłam z wyrzutami sumienia, że ja sobie piję wino, a Aleks śpi sama. przesadzam oczywiście, bo nic jej nie jest/nie było/nie będzie złego, jeśli czasem gdzieś wyjdziemy. ... Kraków nocą - heh. już zapomniałam, jak to jest: ciepła noc, tłumy ludzi (i komarów)i coś z magii w powietrzu. aż w głowie się kręci ze szczęścia. i mecze, mecze, mecze....
chwilo trwaj!!!!
telefon A. sprowadza mnie na ziemię ...jak kubeł zimnej wody , bo szpital, strach, łzy i ulga, bo na szczęście to tylko chwilowa niedyspozycja...
a w głowie dzwoni myśl: byle nigdy u nas....!!! nie każdemu noc przynosi sen....


jawa.
dzięki Ci Boże.

Brak komentarzy: