MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 6 listopada 2012

In the closet that's my stuff, yes

my tutaj, w Mordorze, nie przeszliśmy na czas zimowy. w ten sposób wyrażamy swoją jedność z częścią azjatycką Rashy. tak sobie to tłumaczę, kiedy nie mam kiedy zadzwonić do Krk. godzina gratis i moje rano, to jeszcze noc w Polandzie. moja noc - tam wieczór.
w tak zwanym międzyczasie Wiewiórowi stuknęły 3 lata. hmmm. w sumie niewiele, a ja i tak mam wrażenie, że Wredny jest ze mną od zawsze. mamy swoje dobre i złe dni, ale kurcze, kocham małpę nad życie. a jak śpi, to chyba najbardziej :))).
urodziny się udały i nawet okazało się, że umiem piec. no, może nie do końca piekłam, bo piekarnik nam nieoczekiwanie odmówił współpracy na tydzień przed Dniem Zero, ale tort smakował wszystkim (w tym miejscu serdecznie dziękuje Mamie za przepis na sernik bez pieczenia). ba - zasłużyłam sobie nawet na pochwałę cukiernika z 15'stoletnim stażem.
gdyby ktoś mi 4 lata temu powiedział, że wyjdę za mąż, będę mieszkać w Moskwie, piec i gotować i że będę chciała mieć dzieci, popłakałabym się ze śmiechu. i pewnie jeszcze postukała w czoło.
mówiłam, że się starzeję.

Brak komentarzy: