MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Red is dead, blue is through, Green's obscene, brown's taboo.

widmo bliskiego już wyjazdu na wschód zmusiło mnie do rewizji jesiennej garderoby. mojej i Wiewióra. i o ile moja szafa ostatnio dryfuje w stronę 'przemyślana i ponadczasowa', to wiewiórcza już nie bardzo.
klimat, w jakim przychodzi nam bytować, jest jaki jest. natury nie oszukasz i nijak ma się do niej moda dyktowana i wymyślana w warunkach południa Europy. szorty na zimę? a może mini i kurteczka nad pępek? jasne!!!! prawie na rosyjską jesień, że o zimie nie wspomnę. mordorowe ceny również taktownie przemilczę.
cały szkopuł w tym, że nie sposób za ludzkie pieniądze znaleźć dla dziewczynki coś, co nie jest różowe, w panterkę, albo brokatowe. ostatnio musiałam na gwałt szukać tenisówek dla Aleksandry i na dziale dziewczęcym miałam zawsze do wyboru róż, albo róż z cHolernym Kotem (Hello Kitty). na dziale chłopięcym królują za to głównie błękity, brąz i pomarańcz. jakby paleta barw się ograniczała do pięciu kolorów. ze świecą szukać żółtego, granatowego czy szarego. jak już coś się takiego znajdzie, to zwykle ze szpetnym nadrukiem. prostota nie jest popularna.
od dziecka podział ról jest jasny i oczywisty: dziewczynki mają być infantylne, a chłopcy techniczni. z zabawkami to samo. dla córeczek mopy i garnki, dla synów samochody i pistolety. a co, każdy ma znać swoje miejsce w życiu.

Brak komentarzy: