pogoda za oknem sprawia, że czuję się jak w domu. Domu 2. szaro, buro i ponuro. i właściwie, to mogłabym spokojnie mieć w żyłach zamiast krwi kawę... a najlepiej to espresso. chociaż nie... przy moim i tak wysokim ciśnieniu i ZawszeObecnym Standardowym CiśnienioPodnośniku (Wiewiór) mogłabym tego jednak nie przeżyć. co za dużo, to niezdrowo. nawet najlepszego.
ja mam fazę na używkę, a Wiewiór na 'mamę'. wszystko jest 'mama': kaczka, słoń, tygrys, małpa (hmmm!!!?!!), a nawet krokodyl (tym bardziej hmmm!?!!?). i pomyśleć, że kiedyś się człowiek modlił, żeby wreszcie przemówiła. ha!
nie, nie żałuję - co to, to nie!!!! jak dla mnie, dzieci powinny się rodzić jako słodkie dwulatki. oczywiście w wersji już obchodzącej się nocnikiem i umiejącej jeść samodzielnie, tudzież zajmujące -się-sobą-jakieś-minimum-półgodziny. ewentualnie 20 minut. coby mamusia mogła spokojnie coś ugotować/posprzątać/poczytać/wyciągnąć swe styrane członki/posiedzieć na necie. ach!!!
a tak - 'mama' i już. pozamiatane.
4 komentarze:
nawet się nie obejrzysz, jak będziesz prosiła - chodź do nas, pogadaj z matką, co tak w pokoju siedzisz ciągle? Uwierz mi na słowo
A tak w ogóle to witaj, drugi raz tu jestem.
witam :)
Gdyby dzieci rodziły się jako dwulatki to może zmieniłabym swój stosunek do macierzyństwa i w końcu zechciała jeden egzemplarz dla siebie. Pozdrowienia dla Wiewióra :)
dziękować :)
Prześlij komentarz