MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 23 listopada 2011

And it goes like this...

nic nowego, ale mam wrażenie, że moja przestrzeń osobista - i tak w stadium rozwielitki - stale się kurczy.
Wiewiór śpi coraz mniej, a wymaga coraz więcej - czasu, uwagi, cierpliwości. mój egzemplarz taki już jest, że bez 'mama mama mama' nigdzie nie pójdzie i nic sam nie zrobi. beze mnie pobawi się jakieś maks 10 minut i dawaj! a może ja nie chcę po raz setny oglądać książeczek, ubierać miśków, czy układać piramidki?!?!!? ostatnio siedziałam na podłodze i prawie płakałam, że ja już NIE CHCĘ SIĘ BAWIĆ tym cholernym LEGO... tak.
wiem, że to trochę upraszczające sprawę stwierdzenie, ale czasem czuję, że zamiast się rozwijać, to się powoli, acz nieuchronnie 'zwijam'. i jeszcze nie będę miała emerytury, bo przecież tylko 'siedzę w domu z dzieckiem'. TYLKO.
cóż - zapraszam Panów na parkiet... to jest chciałam powiedzieć, POLIGON.

Brak komentarzy: