prawdziwa ZAMARZNIĘTA kałuża - made in Russia
sobotni kinderbal przeszedł już do historii. wszystko poszło jak należy i jeśli nie liczyć niezłego bałaganu w salonie (miejsce akcji), to mogłabym przysiąc, że urodziny Aleksandry nie miały miejsca. a - powiększyła się jeszcze znacząco i tak niemała ilość zabawek. taaa... może nawet odkryję w sobie nowe powołanie: organizacja imprez dziecięcych. żartowałam - co to, to nie.
za dwanaście dni będę już w Domu 1. mam nadzieję, że dobra pogoda się utrzyma i będzie ciepło, bo tu u nas na wschodzie już tylko minusy.
i jeszcze jedno małe ogłoszenie parafialne: moje dziecię nazywa się ALEKSANDRA. nie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz