MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 15 sierpnia 2010

to se netoperek

ostatnio prawie nie piszę. i nie siadam. staram się zrozumieć dziecko można by rzec - głównie włóczę się po podłodze za raczkującym Turkuciem. i przeważnie jestem z tyłu. brak mi kondycji? nie. raczej fantazji ;).
to już tydzień od mojej podróży. zapomniałam wtedy napisać, że w domu oprócz Aleksy czekało na mnie jeszcze coś. było małe, włochate i wystraszone. jednym słowem nietoperz. na lodówce. do dziś nie wiemy, jak udało mu się wlecieć do kuchni, nie ważne. gdyby nie Jerzy, to pewnie zauważyłybyśmy go z mamą rano. i z wrzaskiem. aż strach się bać, co zrobił by z nim Turki. ... bleeeeeeeeeee!!!!
tymczasem nadchodzi burza.

a ja może pozamykam szafki i pochowam kable. już raz zostaliśmy bez domowego (tel.) po przejściu Małego Tajfunu.

Brak komentarzy: