Misha znów (po)rzucił mnie na pożarcie Wiewiórowi. tym razem delegacjuje się w Kijowie, a ja staję na głowie, żeby mieć chociaż chwilę dla siebie. bez nieustannego 'mamaaaaaaaaaaaaaaaaaa', 'nie budu', 'nie chaciu' ('nie będę, nie chcę'). czasem mam wrażenie, że mózg mi się od tego ciągłego 'NIE' zlasuje.
mrozy nam zelżały i śnieg zaczął topnieć. hałdy śniegu. takie po pas. chyba powinnam zaopatrzyć się w strój nurka, bo nawet rybackie kalosze się nie nadają na śnieg z deszczem plus roztopy. Wredny się cieszy i skacze po kałużach błocka z wielkim entuzjazmem, wrzeszcząc: 'Ja - świnka Pappa!!!'. taaak. nic, tylko kwiczeć z radości. po powrocie ze spaceru powinnyśmy właściwie całe z butami wejść do pralki i się odwirować.
pozostaje nam tylko oglądanie zdjęć z wakacji i planowanie tegorocznego urlopu. podróże palcem po mapie też potrafią wywołać radość. aż się nie chce wierzyć, że gdzieś na świecie są miejsca, gdzie słońce świeci przez cały rok. wypas!!!!!
MOSCOW CITY, RUSSIA
wtorek, 5 lutego 2013
czwartek, 24 stycznia 2013
All you have to do is close your eyes
Wiewiór ostatnio stale jęczy, że chce 'jato'. a ja to co, niby nie? w dodatku Misha dolał oliwy do ognia i stwierdził, że jeszcze 'tylko' drugie tyle zimy nam zostało. jak miło. tylko nie wiem sama, czy otwierać szampana, czy kupować kożuch.
a tymczasem okazuje się, że jutro mijają 3 tygodnie, jak tak się tu mrozimy. kiedy to zleciało? i jak? czas wyraźnie przyspiesza z każdym rokiem i nie liczę już dni, a miesiące.
ostatnio jedna z koleżanek z placu zabaw zapytała mnie ile mam lat. i tu nastąpiła pauza. nie, nie mam sklerozy i nie ukrywam swojego wieku... jeszcze. złapałam się na tym, że omal nie chlapnęłam '25'. jakby czas się dla mnie zatrzymał i liczyły się tylko lata Wiewióra. 25 + 3. i teraz się zgadza. 28?!?!?!? i ja mam już tyle wiosen na karku? łał. najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja się naprawdę czuję na ćwierć wieku i nie bardzo do mnie dociera, że jestem już bliżej, niż dalej 30'tki. hmmm.
i co się wtedy stanie? obudzę się mądrzejsza (oby)? zacznę szukać zmarszczek i siwych włosów...? jak dziś pamiętam, że kiedy miałam 9 lat, byłam święcie przekonana, że jak ma się 17 lat, to jest się starym. serio. aż strach się bać, co myślałam o dorosłych! nie pamiętam i całe szczęście.
oby rację mieli ci, którzy uważają, że ma się tyle lat, na ile się czuje. trochę optymizmu i nie jedna młodość przed nami!!!!
czwartek, 17 stycznia 2013
I know this room, I've walked this floor
kolejny plus na koncie Domu 1. sąsiadka nad nami nie ma małego dziecka.
wiem, jestem wredna i już zapomniałam, jak to jest mieć roczniaka pod swoim dachem. trochę tak, a trochę nie. może zacznijmy od tego, że w Mordorze jest tendencja, by dzieci chodziły spać o północy lub później. przy pierwszym zderzeniu z tym trendem omal nie padłam na zawał, teraz jakoś przywykłam. ja osobiście egoistycznie lubię mieć wieczór dla siebie, więc Wiewiór zazwyczaj zapędzany jest do wyra o 21'ej. jasne, że są od tego wyjątki, ale staramy się, jak możemy. ostatnio z gorszym skutkiem, bo mamy strajk na pokładzie, ale nie załamujmy rąk - przeczekamy Wrednego.
wieczorna cisza sprawia, że dźwięki stają się głośniejsze i bardziej denerwujące. w pędzie dnia tego najzwyczajniej nie zauważamy. a ja to chyba sobie źle wybrałam miejsce na sypialnię, bo codziennie o 12'tej w nocy, jak w zegarku, nad moją głową rozgrywa się coś, co 'na ucho' jest domową partią w kręgle. drewniane. rzucanie, toczenie się, a na deser chyba skoki w dal. AAAAAAAAAAAAAA!!!! jak nie remont, to inne atrakcje.
pójść i na delikwentów nawrzeszczeć nie pozwala mi późna pora i mimo wszystko niezła pamięć. Wiewiór, małpa wredna, też dawał czadu... tyle, że w innych porach.
w Krk nad sufitem spokojnie. tylko czasem łazienka zalana...
wiem, jestem wredna i już zapomniałam, jak to jest mieć roczniaka pod swoim dachem. trochę tak, a trochę nie. może zacznijmy od tego, że w Mordorze jest tendencja, by dzieci chodziły spać o północy lub później. przy pierwszym zderzeniu z tym trendem omal nie padłam na zawał, teraz jakoś przywykłam. ja osobiście egoistycznie lubię mieć wieczór dla siebie, więc Wiewiór zazwyczaj zapędzany jest do wyra o 21'ej. jasne, że są od tego wyjątki, ale staramy się, jak możemy. ostatnio z gorszym skutkiem, bo mamy strajk na pokładzie, ale nie załamujmy rąk - przeczekamy Wrednego.
wieczorna cisza sprawia, że dźwięki stają się głośniejsze i bardziej denerwujące. w pędzie dnia tego najzwyczajniej nie zauważamy. a ja to chyba sobie źle wybrałam miejsce na sypialnię, bo codziennie o 12'tej w nocy, jak w zegarku, nad moją głową rozgrywa się coś, co 'na ucho' jest domową partią w kręgle. drewniane. rzucanie, toczenie się, a na deser chyba skoki w dal. AAAAAAAAAAAAAA!!!! jak nie remont, to inne atrakcje.
pójść i na delikwentów nawrzeszczeć nie pozwala mi późna pora i mimo wszystko niezła pamięć. Wiewiór, małpa wredna, też dawał czadu... tyle, że w innych porach.
w Krk nad sufitem spokojnie. tylko czasem łazienka zalana...
niedziela, 13 stycznia 2013
If you're lookin' for the big adventure
w czasie deszczu dzieci się nudzą, ale dla chcącego nic trudnego i jeśli ma się motywację i strój rybaka, to można wyjść na spacer.
gorzej, kiedy przychodzą mrozy i jest ochota, ale warunki nie pozwalają. nawet przebrana za bezdomnego i wysmarowana wazeliną, nie jestem w stanie wytrzymać na minusowym wygwizdowie dłużej, niż 30 minut. i co z tego, że dwa razy dziennie. pytanie brzmi 'co zrobić pozostałym czasem?'...
Wiewiór ostatnio jakoś nie przepada za spaniem i zanim zagoni się go do wyra mija trochę czasu. i nawet kiedy dosłownie leci z nóg mówi : 'chcę, żeby było rano!!'. AAAAA!!! człowiek dorosły chce spać, a nie może, a małe bestie mogą, a za cholerę nie chcą. cóż za bolesny paradoks! w Mordorze jasno robi się koło 10'tej rano i nijak nie mogę oderwać głowy od poduszki nawet po 7 godzinach snu. jakbym miała jakąś śpiączkę afrykańską czy coś w ten deseń. a może tlenu u nas mało?
sobota, 12 stycznia 2013
Cause they can see the flame that's in her eyes
dziś 600'tny post. do głowy by mi nie przyszło, że jestem w stanie zapełnić treścią tyle notek. pewnie mogło by być 'tego' więcej, ale czasem lenistwo brało górę, weny brakowało, albo czasu.
dawno się tak nie cieszyłam z mrozów, jak teraz. zimą ma być zimno. i ma być śnieg, a nie deszcz i temperatury na plusie. póki co w Mordorze grypy nie ma (puk puk) i się na epidemię nie zanosi. no chyba, że ludzie zaczną ją przywozić z wojaży po Europie i Ameryce.
od 4 dni termometr uparcie pokazuje minus 12 stopni, więc albo zamarzł, albo rzeczywiście tak jest. ubieramy się z Wiewiórem jak bezdomni (im więcej warstw, tym lepiej), smarujemy wazeliną facjaty i chodu! jak się pobiega i poskacze to i godzinę można wytrzymać. nie wiem, gdzie podziały się wszystkie dzieci, ale spacerujemy tylko my. i nieco chce mi się śmiać, bo większość mam chwaliła mi się jesienią, że kupiły kombinezony na minus 40. to może one czekają, aż będzie te minus 40 i wtedy wyjdą? nie wiem. póki co cicho wszędzie, głucho wszędzie.
czekamy!!
dawno się tak nie cieszyłam z mrozów, jak teraz. zimą ma być zimno. i ma być śnieg, a nie deszcz i temperatury na plusie. póki co w Mordorze grypy nie ma (puk puk) i się na epidemię nie zanosi. no chyba, że ludzie zaczną ją przywozić z wojaży po Europie i Ameryce.
od 4 dni termometr uparcie pokazuje minus 12 stopni, więc albo zamarzł, albo rzeczywiście tak jest. ubieramy się z Wiewiórem jak bezdomni (im więcej warstw, tym lepiej), smarujemy wazeliną facjaty i chodu! jak się pobiega i poskacze to i godzinę można wytrzymać. nie wiem, gdzie podziały się wszystkie dzieci, ale spacerujemy tylko my. i nieco chce mi się śmiać, bo większość mam chwaliła mi się jesienią, że kupiły kombinezony na minus 40. to może one czekają, aż będzie te minus 40 i wtedy wyjdą? nie wiem. póki co cicho wszędzie, głucho wszędzie.
czekamy!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)