MOSCOW CITY, RUSSIA
sobota, 18 kwietnia 2009
TEN dzien
siedze sobie na walizce- niestety nie w przenosni. nie jest ciezka ( no dobra- nie jest bardzo ciezka), ale rzeczy sa gabartytowo duze i sie nie dopina.
piątek, 17 kwietnia 2009
Mani dzien PRZEDostatni in Moscow
brrrr- moje obawy okazaly sie jednak prawdziwe: walizka sie nie domyka. ale z waga nie jest zle, wiec moze cos jeszcze wepchne kolanem. np. kurtke. w sumie to meczaca czynnosc - padam na pysk. i probuje nie zauwazac tony rzeczy porozwalanych w majestatycznym -artystycznym-nieladzie doslownie wszedzie.
dla uspokojenia popijam zielona herbate (cytryna sie skonczyla :( ) i nastrajam sie pozytywnie na jutrzejszy lot. oby tylko:
a) nie bylo mgly
b) nie padal snieg (impossible is nothing)
c) wszystko odbylo sie szybko i bezbolesnie
grrr- cale lozko zawalone duperelami, a ja chce spac.
pozniej:
zwazylam walizke- jest dobrze :)))))) 15.6 a ja nie zapakowalam jeszcze tylko kurtki (yyyy zimowej jednak) i ????
dla uspokojenia popijam zielona herbate (cytryna sie skonczyla :( ) i nastrajam sie pozytywnie na jutrzejszy lot. oby tylko:
a) nie bylo mgly
b) nie padal snieg (impossible is nothing)
c) wszystko odbylo sie szybko i bezbolesnie
grrr- cale lozko zawalone duperelami, a ja chce spac.
pozniej:
zwazylam walizke- jest dobrze :)))))) 15.6 a ja nie zapakowalam jeszcze tylko kurtki (yyyy zimowej jednak) i ????
czwartek, 16 kwietnia 2009
ostatni dzwonek
Moskwa jednak chce mnie do siebie zniechecic - znowu zima. plaszcze, czapki, rekawiczki. i ten chlod!!! brrr. a rano regularny snieg - taka mala zamiec na dobry poczatek dnia.
wczoraj wieczorem poszlismy do naszej ulubionej Solyanki na mojego ulubionego Old boy'a, z tym, ze teraz w wersji Young boy :) - truskawki, lod i cos tam jeszcze, ale to tajemnica lokalu.
i zeby tak zasnac i tego sniegu nie widziec. w tym roku :)
wczoraj wieczorem poszlismy do naszej ulubionej Solyanki na mojego ulubionego Old boy'a, z tym, ze teraz w wersji Young boy :) - truskawki, lod i cos tam jeszcze, ale to tajemnica lokalu.
i zeby tak zasnac i tego sniegu nie widziec. w tym roku :)
środa, 15 kwietnia 2009
life is life
poprostu. mamy w Moskwie wiosne - ciepla, brudna i jakas taka nierealna. jutro znow ma byc mniej niz 10. ale i tak bede tesknic. jednak. za metrem, ktore jezdzi co minute, za Starbucks'em i za ... nie wyobrazam sobie, ze Mishy moze nie byc obok mnie kiedy sie budze. i nawet tych cholernych skarpetek w kazdym kacie :)
uf- mialam sie nie rozklejac.
uf- mialam sie nie rozklejac.
wtorek, 14 kwietnia 2009
'a wiosna niech wiosne, a nie Polske zobacze'
:) tak tak - i do nas na wschod zawiatala wiosna. i dobrze- w sumie to jest juz polowa kwietnia. co prawda wiatr silny, ale da sie wytrzymac.
dzis pojechalam na Majakovska (stacja metro) wczesniej niz zwykle- Misha nie chcial sam isc do dentysty. sprawa grubsza- rwanie osemki. w poczekalni, gdy juz wszedl prosic o przesuniecie terminu ze wzgledu na..katar (!!!!), jakas dentystka zapytala mnie czy ja do czyszczenia kamienia. a ja jej na to, ze ja z mezem, jako wsparcie duchowe. alez miala ubaw :) i nie tylko ona - cala recepcja. ach - ci nasi mezczyzni :))))), te nasze chlopy.
kawy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
a potem spacerek, bo zostalo jeszcze troche czasu z przerwy obiadowej. sliczne male uliczki, prawie jak w Krakowie i ... myslalam, ze padne. malenki sklepik w czerwonym domu, wielka witryna i magiczny napis Christian Louboutin!!! tyle sie naczytalam o jego butach i naogladalam fotek tych arcydziel, ze otwarlam szeroko usta. ceny kosmiczne, ale .... :))))))))))))))))))) to cos, co Tygryski lubia najbardziej - piekne buty. pomarzyc sobie wolno, nie? a Misha? nawet nie spojrzal w kierunku witryny :)
ot i cala Moskwa - bieda i bogactwo na jednej ulicy.
dzis pojechalam na Majakovska (stacja metro) wczesniej niz zwykle- Misha nie chcial sam isc do dentysty. sprawa grubsza- rwanie osemki. w poczekalni, gdy juz wszedl prosic o przesuniecie terminu ze wzgledu na..katar (!!!!), jakas dentystka zapytala mnie czy ja do czyszczenia kamienia. a ja jej na to, ze ja z mezem, jako wsparcie duchowe. alez miala ubaw :) i nie tylko ona - cala recepcja. ach - ci nasi mezczyzni :))))), te nasze chlopy.
kawy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
a potem spacerek, bo zostalo jeszcze troche czasu z przerwy obiadowej. sliczne male uliczki, prawie jak w Krakowie i ... myslalam, ze padne. malenki sklepik w czerwonym domu, wielka witryna i magiczny napis Christian Louboutin!!! tyle sie naczytalam o jego butach i naogladalam fotek tych arcydziel, ze otwarlam szeroko usta. ceny kosmiczne, ale .... :))))))))))))))))))) to cos, co Tygryski lubia najbardziej - piekne buty. pomarzyc sobie wolno, nie? a Misha? nawet nie spojrzal w kierunku witryny :)
ot i cala Moskwa - bieda i bogactwo na jednej ulicy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)