MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

I try to say goodbye and I choke (yeah)


Kraków jest dziś nieznośnie piękny, jak na złość. jadę tramwajem, gapię się przez okno i chowam twarz pod okularami. nie - ja nie płaczę, mnie się tylko oczy pocą... cholera, no! wiem... wiem, że czeka na mnie Misha i wiem, że nie jest mi w Mordorze źle, ale nie mogę się zebrać do pakowania. od kilku dni przekładam stosy rzeczy z miejsca na miejsce i nie potrafię się zorganizować. ehhh...
i jak na ironię runda po szmateksach wcale nie poprawia mi humoru. zniknęły dwa moje ulubione lumpy z amerykańską szmatą - droższe, ale ciuchy zawsze prawie nowe i bez niespodzianek. w jednym z angielskimi markami dział dziecięcy na wymarciu, w drugim towaru nie zaszczyciłabym mianem ubrań. na ich miejscu apteka i biuro podróży. aaa, wiem - mam kupić sobie coś na uspokojenie i z żalu udać się na jakie Kanary i inne Teneryfy.
a może w tym szaleństwie jest metoda?

Brak komentarzy: