MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 7 lipca 2009

lewitacja i grawitacja

Dziś kolejny dzień twardego stąpania po ziemi - trzeba kupić bilety lotnicze. a w LOT -cie kupa ludzi i jedno okienko czynne. normalka? hmm. zapewne tak.
całe szczęście, że mrożonka zadziałała i po południu nie bolała mnie głowa. bo nie wytrzymałabym wizyty u fryzjera - myślałam, że nawet rzęsy będę miała polakierowane ;). ale efekt- bardzo niczego sobie :)). Co prawda 10 minut wyjmowałam wsuwki, ale co tam. najwyżej udam się po wykrywacz metalu. warto pocierpieć - Tomek (mój ...stylista - brzmi światowo ;)) to geniusz.
a wracając na ziemię - chyba powinnam posłać Mishy tekst przysięgi małżeńskiej. nie zawadzi :P.
później:
uf- bilety zarezerwowane. ale w ciągu jednego dnia zdążyły podrożeć o 300 zł. no co za ....? eh - trudno- pojedziemy do Wawy pociągiem.
i znalazłam wreszcie patent na obcierające buty (akcja oswajania gladiatorek ma szanse się powieść!!!) - plaster w sztyfcie Compeed. Naprawdę polecam - nie widać go, a jest skuteczny i wydajny. i można go nosić w torebce - wygląda jak szminka :) - koniec z pociętymi plastrami!!!
ps- mój 'wstręt' do kupowania ubrań trwa- wytrzymałam już tydzień. wow. sama się sobie zazdroszczę ;)

poniedziałek, 6 lipca 2009

wyścig z czasem ... czasem

znów z ciężką głową czekam na burzę. może nie będzie tak duszno? i może wreszcie nie będę musiała przykładać do głowy nakładki chłodzącej do depilatora :P. eh, mrzonki.
grrr - znów zapomniałam, że pomalowałam oczy i mam artystycznego misia pandę zamiast makijażu w stylu naturalnym :>!!! grrrr rrr.
całe szczęście, że przyjęli moje dokumenty na wizę. zrobią ją w Gdańsku, bo w Krk mam już przechlapane. nie pytajcie 'jak to?' - to Россия. Россию умом не понять. To wszystko tłumaczy.
chwilę odpocznę = poleżę z mrożonką na głowie i dalej w tango - fryzjer. wieczorem korki.

niedziela, 5 lipca 2009

zawrót głowy - буквально...

hehe - sobotę spędziliśmy z J. w Suchej. on czynnie - grabiąc i kosząc (chyba w kolejności odwrotnej), a ja walcząc z moim wiatrakiem - migreną. nie muszę chyba mówić, że znów poniosłam klęskę. dobrze, że w busie usnęłam, bo inaczej .... . W szczegóły nie będę wchodzić, bo po co? w każdym razie Mazurska Noc Kabaretowa mnie ominęła. a szkoda :).
dziś głowę mam jak po piciu - co za ironia, nie? - ciężką. a muszę tyle rzeczy zgrać czasowo i ustalić. załatwianie wizy (oby dali!!!), próbną fryzurę (boshe- i ja się zgodziłam na ten cyrk?), korepetycje i bieżące sprawy. i przy tym wszystkim nie popaść w kompleksy, że przegapiłam zapisy do szkoły rodzenia (te bezpłatne, z NFZ) i będę złą matką.
wyciszenie potrzebne od zaraz!!!!

piątek, 3 lipca 2009

kałuże, parasol i szpilki

czyli powrót deszczu. w sumie, to nawet dobrze - wczorajsza duchota była nie do zniesienia.
a akurat przypadł dzień wypełnienia dobrego uczynku wobec tzw.bliźniego. brzmi cukierkowo. z wykonaniem było ciut (eufemizm?) gorzej - kilka razy miałam ochotę:
a) wyjść ze sklepu
b) palnąć Ciocię
c) powiedzieć/wykrzyczeć co dokładnie o tym wszystkim myślę.
aż chciałoby się zanucić 'Rodzina, rodzina...' - resztę dośpiewacie sobie sami.
uwielbiam tzw. shopping ubraniowy, ale do wczoraj mam uraz i jak widzę ciuchy to mi słabo. terapia szokowa powiecie? no dobra- tylko to boli!!!! :)
a Fasolka jest Fasolką, bo ma być niespodzianka - tak zdecydowaliśmy. hmmm- nawet lepiej - w związku z wyprzedażami nakupiłabym kupę dziecięcych rzeczy. a tak - nie wiem i śpię spokojnie :)
jeśli naturalnie Fasolka akurat mnie nie kopie ;)
ale ale- wczoraj okazało się, że nie tylko mnie buty obcierają. we wszystkich okolicznych aptekach plaster to towar deficytowy. szczególnie taki do cięcia. buuu!!! ale co mi tam- i tak pogoda na kalosze. chociaż do miary sukienki ś. mam wziąć szpilki .... hmmm. to może jeszcze olejek do opalania i ręcznik kąpielowy? :P taka sama abstrakcja.

środa, 1 lipca 2009

destination - 11.11 :)

Fasolka rośnie i ma się dobrze :) i kopie :DDD i zostanie do urodzenia Fasolką- będzie niespodziewanka ;) - ważne, że zdrowa. i Nasza!!!!
w nagrodę dostała/m lody wiśniowe - a co? kto lubi jak go oglądają lekarze? szczególnie w taki upał.