MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 6 maja 2015

'Cause, darling, I'm a nightmare dressed like a daydream

winda zepsuta, jestem uziemiona w domu.
tak to jest, kiedy wyrósł ci wózek, a nie masz ochoty targać na sobie jego, dziecka ('tylko' 13 kg, TYLKO) i całej masy toreb i torbelek z i na 4 piętro.
o, leje.
jak miło.
Suslik nie wydaje się być tym wszystkim szczególnie zasmucony. właśnie przyniósł sobie taboret z kuchni, wlazł na niego i zagląda mi przez ramię, jakby umiał czytać. nie, nie, takich cudów to jeszcze nie ma, ale jak widzę jej tempo, to być może zacznie przed Aleksandrą.
Wiewiór litery zna, obu alfabetów. pisze wybrane słowa, coś tam nawet pododaje, ale do czytania podchodzi ze wstrętem. jedna pomyłka i histeria na półgodziny. nie chce wierzyć, że nie można zgadywać w tym temacie. a winien jest podręcznik do nauki czytania, gdzie są rysunki pod napisami. jak coś jest oczywiste, to pół biedy (mama, tata, kura). gorzej, kiedy obrazek jakiś taki nie bardzo i mamy kwiatki typu:
- literuje х о м я к (ros. Chomik), a składa 'бобренок' (ros. boberek)
- 'mamo, ale to nie jest 'babcia', bo ta pani na obrazku jest za młoda!!'
- standardy z wymyślaniem zakończeń (np . nie 'potwór', a 'potwórstwo')
ja się nie nadaję na nauczycielkę. nie mam nerwów... przecież to wszystko jest oczywiste!!! no jak to, nie!!! to jest tak, bo tak ma być i już!!
taaaa.
jak to dobrze, że nie zostałam nauczycielką!!! biedni byli by ci moi uczniowie, biedni.
w niedzielę lecimy do Domu 2. mało tego, musimy zdążyć na wybory.
oj. Wiewiór wrócił ze spaceru z moją Mamą. sądząc po strumyczkach wody z nich spływających, nie lało, a było oberwanie chmury. co najmniej!!!



Brak komentarzy: