MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 20 listopada 2014

I know a place Where the grass is really greener

Susel na spi na balkonie, Aleksandra bawi sie u kolegi dwa pietra nizej.
ciiiiiisza.
jakiz to szok dla moich uszu. a moze to tylko halucynacje? moze tylko mi sie tak wydaje ze zmeczenia? niedospania?
Sajgonka Mlodsza chyba jednak wreszcie doczeka sie zeba, bo od kilku dni jest nerwowa (ha! jednak moje geny tez ma!!) i duzo gorzej spi. slini sie jak buldog do dawna, wiec to sie nie liczy. gorzej tez je, co doprowadza mnie do rozstroju nerwowego. ostatnio dalam sie poniesc niezdrowej fantazji, i wymyslilam, ze dzieciece krzeselko do karmienia powinno miec tez w standardzie pasy unieruchamiajace odpowiednio: glowe i rece. tak tak. jak krzeslo elektryczne. nie inaczej.
eh!!!
ale wracajac na ziemie.
Aleksandra w końcu przestala byc mega pociagajaca i pozwolono nam isc do przedszkola. cieszylam sie tym faktem nie dluzej, niz godzine, bo kiedy zadzwonilam do wychowawczyni, ze planujemy wielki come back, poinformowala mnie, ze w naszej grupie jest ospa. no super.
normalnie bym sie nawet ucieszyla, bo lepiej przejsc toto w dziecinstwie, ale nie kurcze na tydzien przed lotem do Polandii. jeszcze by nas tu zatrzymali na granicy. no bo chyba nikt by nie uwierzyl w wersje uczulenia na truskawki w srodku zimy.
jak nie kijem go, to pala.

Brak komentarzy: