MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 16 listopada 2014

I can't remember to forget you!

znow przerwa w mysleniu... yyy, to jest, chcialam powiedziec, w pisaniu oczywiscie.
czas galopuje, a ja staram sie dotrzymac mu kroku, albo chociaz nie wypasc z zakretu. nie powiem, zeby mi sie to udawalo o tak, bez wysilku, ale najwazniejsze, ze jednak jakis tam kontakt z baza mam.
a dzieje sie, oj, dzieje.
Wiewior mial moze jakis tydzien przerwy w katarze, potem znowu wrocily moje ukochane spiki po pas. jak? kiedy? do przedszkola nie poszla po ostatnim razie, ale widac cos znow poszlo nie tak. hmmm... moze jednak nie powinno sie jezdzic po mrozie na hulajnodze i wrzeszczec? no nie wiem. ale cytujac sama zainteresowana:
- 'oj, Mama, tak jezdza chlopaki!!'.
cokolwiek to znaczy. widocznie sie nie znam.
Susel przeistoczyl sie w mix karaluchow i mrowek faraonek z szarancza: JEST WSZEDZIE. WSZYSTKO ZUJE, nadal nie ma zebow. interesuje ja wszystko, z otwartym sraczem wlacznie. juz kilka razy probowala go lizac. mmm!!! no miodzio. a drzwi musze zostawiac otwarte, bo Aleksandra nie umie przekrecic galki.
a ja?
a ja jestem w polowie rajdu za nowym Pozwoleniem na pobyt czasowy (РВП). troche sie tam pozmienialo na lepsze, ale generalnie nadal wszystkie te procedury sluza upodleniu i upokorzeniu czlowieka. nie stala mi sie w tych klinikach zadna krzywda, ale ktoregos dnia, po powrocie do domu, ryczlam z bezsilnosci jak bobr. a jako ze zrobilam sobie makijaz, zeby nie straszyc innych petentow, to sie rozmazalam i bardziej przypominalam pande, niz bobra.
a jeszcze najgorsze - skladanie dokumentow - przed nami. przewiduje kilkakrotne podchody. i nie ma, ze boli.
no.
to bez odbioru.
aaa!!! jaka ze mnie Matka!!! 5 listopada Wredny skonczyl 5 lat!!!!
az sie kilkakrotnie poplakalam ze wzruszenia... ze... ze... ze...
ze ja jeszcze zyje!!!!!!!!

Brak komentarzy: