MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 15 marca 2014

The girl is mine

Przyjemności trzeba sobie dawkować.
Póki co Sajgonki najlepiej smakują serwowane oddzielnie, tak więc jestem Mamie bardzo wdzięczna za codzienne dłuuuuugie spacery z Wiewiórem. Wyjście z dwójką wymaga żelaznych nerwów, dużej dawki cierpliwości i niemal wojskowej precyzji. w terenie Wredny biega i wrzeszczy z taką energią, jakby dopiero co wstał po długim spaniu. dzielnie staram się dotrzymać jej kroku, ale czasem nie wyrabiam na zakrętach. i tak trudno nam obu pogodzić się z tym, że mamy dla siebie mniej czasu, że jest inaczej...
życie z niemowlakiem trochę przypomina sinusoidę - są dni lepsze, są grosze. kiedy Olga je i śpi, widzę wszystko w pozytywnym świetle i optymizm mnie rozpiera. kiedy jednak coś ją boli i nie schodzi z rąk, mam czarne wizje i chce mi się ryczeć razem z nią. i chociaż wiem, że tak nie będzie wiecznie, że trzeba to przeżyć, bo bez tego się nie da, to jednak mój wrodzony pesymizm skłania mnie do myślenia fatalistycznego.
a mówią, że przy drugim dziecku człowiek mniej się denerwuje. dobre sobie!
jestem pesymistką.
i histeryczką.


Brak komentarzy: