MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 4 sierpnia 2013

How does it feel

Kiedyś jakiś anonim zarzucił mi, że umiem tylko narzekać i że wszystko mi się nie podoba. hm... no jest w tym chyba ziarnko prawdy, co widać po mojej blogowej aktywności. Latem marazm i zastój, wieczną rosyjską zimą - posty regularnie. spójrzmy prawdzie w oczy: lubię sobie co nieco pobiadolić, jak to mi głodno, chłodno i do domu daleko. żółć przelana na serwery i o ileż człowiekowi lżej na duszy!

a tak? o czym tu pisać, kiedy słońce świeci, wiatr podwiewa i chce się żyć? nawet nie chcę myśleć o tym, że za dwa tygodnie znów obieramy kierunek Mordor. tam to już wtedy będzie pachniało jesienią i pewnie nie założymy już krótkich rękawów. eh. wczoraj na termometrze było 35 stopni w cieniu, a ja kolanami ubijałam do walizki Mishy kombinezony wiewiórcze. proza życia.

ale ale. od 1 września Wiewiór idzie do przedszkola na, że się tak wyrażę, 'pełny etat'. już widzę ten obrazek oczyma wyobraźni i niestety przypomina on w sferze dźwiękowej chlewik, tudzież ubojnię. morze łez to oczywista oczywistość, której komentować nawet nie trzeba. i nie mówię tu tylko o łzach Wrednego. ja też zapewne dam z siebie wszystko. tak więc trzeba będzie wcielić w życie nieco niecny plan B. Tatuś będzie odprowadzał Gadzinę!!! faceci chyba radzą sobie z emocjami lepiej, niż my, baby.

Brak komentarzy: