MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 16 lutego 2015

No half-stepping' either you want it or you just playin'

a teraz bardzo proszę się nie śmiać.
kiedy przeszła mi gigantyczna migrena, stwierdziłam, że życie jest taaaakie piękne!!! są Walentynki!!! nie będę się więcej złościć, będę nad sobą pracować, cieszyć się chwila i będę częściej pisać posty. a co tam! cały cykl o Moskwie i jej zabytkach strzelę. ze zdjęciami, historią i ogólnie - full wypas. 
pełna entuzjazmu, wyciągnęłam w sobotę nieco jeszcze pociągającego Wiewióra, na Plac Czerwony. piździ jak w Kielcach, ale ja byłam niezrażona. nawet się ucieszyłam, że pomyliłam wyjścia z metra i jeszcze zahaczyłyśmy o Bolshoi Teatr. Wredny swoim zwyczajem fukał, że to nie tak, a tego to nie, a ja zawzięcie walczyłam z zamarzającym Iphonem. fotki muszą być!!!!! duuuuużo!!!! 
na Plac Czerwony prawie nas wwiało. entuzjazm zaczął mi nieco opadać, kiedy prawa ręka prawie mi odmarzła, a GUM zasłaniało wielkie lodowisko i jarmark zimowy.  tu jednak świeżego kopa dostała Aleksandra, bo wypatrzyła dwupiętrową karuzelę. na środku Placu Czerwonego!!! musimy i już. no dobra: jeden bilet 40 zł, na 5 minut radości i 30 minut ściągania jej za wszarz z obiektu. damy radę. nie powiem, było miło, dzieciństwo mi się znów przypomniało i inna perspektywa robi wrażenie. udało mi się też strzelić aż jedną fotę, bo potem to już telefon odmówił współpracy. 
wieczorem planowałam sobie, jak to dziś zasiądę do zabytkowego posta, a nad ranem obudził mnie kaszel Suslika i moja własna temperatura. 
i w takich to okolicznościach przyrody dopadła nas mało romantyczna grypa w całej okazałości. 
wszystkich naraz. 

Brak komentarzy: